Archiwum 27 października 2020


paź 27 2020 Dlaczego byłam z najmłodszą córką w...
Komentarze (0)

   Szpital to takie miejsce, które omijamy szerokim łukiem, zwłaszcza w czasach pandemii. Jak nie które z Was wiedzą mam w domku skrajnego wcześniaka, której trzeba poświęcać więcej czasu i uwagi, ze względu na szereg chorób które posiada, i masę leków do podania.

   Wieczór zaczął się wymiotami, gdzie pogotowie świadczące pomoc swiąteczną nie chciało nas przyjąć, na dodatek doszło charczenie w płucach, które dało się wyczuć przez warstwę ubrań u córki. Pocałej nocy koczowania przy łóżeczku , i teleporadzie od pediatry, udaliśmy się w raz z M. do przychodni. Tam stwerdzenie podejrzenia ostrego zapalenia oskrzeli-skierowanie na szpital.
W szpitalu oczekiwanie godzinę na przyjście jakiegokolwiek lekarza. Po przyjściu szanownego jegomościa, przeszliśmy do sali badań (tak mi się wtedy przynajmniej wydawało ) , doktor zrobił wywiad, pobrał wymaz na COVID od małej i kazał czekać, i powiedział, że zaraz przyjdzie. Nie wiedziałam wtedy, że zamknęli nas na izolatce, bez dostępu do wody pitnej dla dziecka i zero jakiegokolwiek kontaktu ze światem aby tą wodę ktoś mógł donieść. Mała na zmianę krzyczała z głodu i spała, bo nikt nie raczył ruszyć się do nas, w międzyczasie zadzwoniam do męża aby przyniósł butelkę wody i dał pielęgniarkom aby zagotowały- do tej pory tej butelki nie widze. 
   Po mojej awanturze po 2 godzinach z oburzeniem przyszli i w końcu doczekałyśmy się wody i moje maleństwo mogło normalnie zjeść swoje mleczo i przenieśłi nas na normalną salę.Tam kolejny koszmar, dziecku trzeba zrobić badania, pobrać krew i nie mogłam iść z nią bo wilmożna pani doktor stwerdziła, że nie jestem im do niczego potrzeba! Myślę sobie Wam to może i nie, ale mojemu dziecku owszem, ale odpuściłam po zamknięciu mi drzwi przed nosem. Kiedy Lili wróciła z badań byłam przerażona ! Była wszędzie posiniaczona, od maleńkich łapek az do łokci i stopki do ud, tak, jakby była siłą trzymana i na siłę pobierano jej krew ! Zapytana pielęgniarka o to, co zrobili z moją córką, odparła, uwaga ŻE ONA NIE WIE OD CZEGO TO MOŻE BYĆ I MAM PRZESTAĆ PANIKOWAĆ! 
   Jak się później okazało, źle pobrali próbkę krwi, gdzie w laboratorium zrobił się skrzep i musieli kuć Liliankę raz jeszcze. Tym razem nie dałam za wygraną i wbiłam się do sali zabiegowej razem z nią i o dziwo malutka tak nie płakała jak była tam sama. Wyniki były dopiero na następny dzień rano, byy dobre ale nie chcieli nas wypuścić do domu. Uwierzcie mi, widok płaczących dzieci w koło i widok księdza z rodzicami kilka sal dalej, odbiera radość (jeśli w ogóle można tak to nazwać), gdzie cieszysz się, że może dziś wyjdziesz z dzieckiem do domu i w końcu będziesz mogła przytulić się do męża i wypłakać po cichu jemu w rękach wylewając wszystkie żale w ciągu tych okropnych godzin w szpitalu. Aleeee nieeee no skąd potrzymamy jeszcze dwa dni i zobaczymy (no tak kasa musi się zgadzać , bo jakby inaczej )
   Dzień później kiedy miałyśmy wychodzić już do domu, oskarżono mnie o palenie papierosów na sali ( gdzie nie palę i dla mnie to nie pojęte jest aby truć własne dziecko, tym bardziej, że jest poważnie chora) Mówię do baby, że chyba jej się coś pomyliło, że nie palę i jeśli chcą, proszę bardzo mogą mnie przeszukać, zrobić badania (jeśli w ogóle takowe istnieją na wykrycie nikotyny we krwi) bądź nawet wezwać policję, ale kobieta nie dawała za wygraną i była wielce przekonana, że to ona ma rację, bo ona czuje. Myślę sobie: Kurde Marta jeszcze chwila i wyjdziecie do domu, wytrzymasz. Ale jak to ja, na odchodnym z uśmiechem na twarzy powiedziałam, proszę sprawdzić szyb wentylacyjny, który znajduje się w łazience, a później oskarżać niewinnych ludzi, i polecam bardziej edukować się na przyszłość. No takich min jeszcze nie widziałam, ale było warto. Wyszłam z ulgą namalowaną na twarzy. Postanowiłam nie zostawić tego tak, i zgłosiłam ten szpital do NFZ, Iby Lekarskiej , oraz pielęgiarki do władz szpitala, niech zrobią śledztwo co stało się z moją córką tamtego dnia. Jeśli to nie pomoże , sprawę skieruję dalej. 
   Kochane mam nadzieję, że jeśli bęziecie musiały położyć się ze swoimi pociechami do szpitala, to was nie dotknie żadna przykrość i pobyt będzie dla Was przyjemny. Nie dajcie się zastraszyć personelowi. Proście o pomoc, i zapoznajcie się z prawami praw pacjenta, bo to bardzo ważne.